27 lipca zmarła w wieku 93 lat pani Zofia Głodkowska (1923-2017), wieloletnia nauczycielka języka polskiego, wychowawczyni licznych pokoleń dzieci i młodzieży, żołnierz VII Obwodu „Obroża” Okręgu Warszawskiego AK Rejonu „Jaworzyn” w czasie konspiracyjnych walk podczas niemieckiej okupacji, sanitariuszka Powstania Warszawskiego – awansowana w 2001 roku do stopnia podporucznika, społecznik, człowiek pełen dobroci, poetka.
Przez całe swoje życie związana z Ożarowem. Siedmioklasową szkołę podstawową ukończyła w 1937 roku, gimnazjum na Tajnych Kompletach prowadzonych przez Siostry Urszulanki SJK w Ołtarzewie, gdzie też zdała w 1945 roku tzw. „małą maturę”. Łączyła naukę z pracą w fabryce. Po wojnie zdała maturę w Liceum Pedagogicznym w Łodzi i rozpoczęła pracę jako nauczycielka w szkole podstawowej pod Łodzią, w miejscowości Turyn Poddębina. Pod koniec 1947 roku przeniosła się do Ożarowa, gdzie oprócz nauczania języka polskiego i wychowawstw, prowadziła zespoły recytatorskie, teatry uczniowskie, kronikę i gazetkę szkolną oraz opiekę nad Samorządem Szkolnym. Następnie ukończyła Wyższe Studium Nauczycielskie i kolejno studia zakończone uzyskaniem w 1964 roku stopnia magistra filologii polskiej. Cały czas Zofia Głodkowska łączyła naukę z pracą zawodową w szkole, znajdując też czas na społeczne prowadzenie kursów i wykładów dokształcających w ZNP i środowisku nauczycieli ołtarzewskich. Pełniła też funkcję opiekuna społecznego z ramienia Urzędu Miasta i Gminy Ożarów).
Otrzymała Złoty Krzyż Zasługi za wyróżniającą, dwudziestoletnią pracę nauczycielską i odznaczenia za pracę społeczną. Łącznie w szkolnictwie pani Zofia Głodkowska przepracowała 28 lat, z czego w szkole podstawowej w Ołtarzewie 24 lata. Po zwolnieniu na emeryturę w 1979 roku kontynuowała pracę pedagogiczną w szkole w Ursusie (8 lat), na Woli w Warszawie (3 lata), w Technikum i szkołach zawodowych Fabryki Kabli w Ożarowie (10 lat).
Zofia Głodkowska zawsze chętnie służyła pomocą, spotykała się z młodzieżą szkolną jako kombatantka zawsze starając się przekazać jej miłość do Ojczyzny i szacunek dla jej obrońców. Niecałe pięć ostatnich lat życia spędziła w Domu Opieki prowadzonym przez księży orionistów w pobliskim Łaźniewie, odwiedzana przez byłych wychowanków i członków Akcji Katolickiej.
Zofia Głodkowska była też świadkiem w procesie beatyfikacyjnym pallotyna księdza Józefa Jankowskiego z Ołtarzewa, więzionego na Pawiaku i zamęczonego w Oświęcimiu, który jest patronem Ożarowa Mazowieckiego.
Pisała wiersze i chętnie recytowała je z pamięci. Tuż przed śmiercią napisała wiersz pożegnalny, który został odczytany w czasie Mszy św. pogrzebowej odprawionej w poniedziałek 31 lipca 2017 roku.
autor: G L-Z
Tekst pożegnania ukazał się Informatorze Ożarowskim 6-7/71-72 2017, ISSN1733-94
Pani Zofia Głodkowska urodziła się 18 grudnia 1923 roku w Pruszkowie. Była córką Szczepana i Karoliny, miała starszą siostrę Stanisławę (Gontarczyk) i trzech braci: Tadeusza utykającego po chorobie Heinego-Mediny, sparaliżowanego Aleksandra i Józefa, urodzonego w 1915 roku, lotnika, sierżanta RAF-u, radiooperatora, który brał udział w Bitwie o Anglię, zmarł w 1968 roku i jest pochowany w Wigston Leics w Wielkiej Brytanii.
G L-Z
zdjęcia ze zbiorów Zofii Głodkowskiej
Relację z uroczystości pogrzebowych i pożegnania na cmentarzu w Ołtarzewie można przeczytać w Misericordii z września 2017 roku.
Wiersze Zofii Głodkowskiej
Prowadzi nas Komendant
W krakowskich Oleandrach szykuje swoje hufce
Komendant w szarym płaszczu, w okrągłej maciejówce
Kwiatami obsypani już wyszli z bram Krakowa
Oparem na nich chłodnym wionęła noc sierpniowa.
Wszedł księżyc, patrzy z góry jakby na dziw jaki
Orzełki te u czapek, to polskie są odznaki?
To są odznaki polskie, te orły z skrzydłem białym
Aż tyle lat minęło jak im nie przyświecałem
Aż czemuż dział nie widzę, i kto to, jak na drwiny,
Ustroił was w te stare rdzą zżarte karabiny?
Podniósł Komendant głowę, to Austria tak nas zbroi
Lecz wroga choćby pięścią chłopcy zmiotą moi.
A wiara huczy: znów wolną cię uczynim
Prowadzi nas Komendant, Bóg i zwycięstwo przy nim.
11-listopada
W listopadzie ranek szary
Wśród jesiennych liści drgania
Niosą dzwony pieśń wiośnianą
Pieśń tryumfu zmartwychwstania
Choć nad pustym polem szarym
Mgły tumanem się rozwijały
Mgły sine nad opary
Wzleciał w słońce Orzeł Biały
Niestraszne mu mroczne cienie
Niestraszna mu jesień blada
Złotą zorzą nam połyska 11-listopada
O co wieszcze się modlili
Co snem naszych dziadów było
Listopada ranek szary
Jasną zorzą zaświeciło.
Zaświeciło, zapłonęło
I serdecznym blaskiem bije
To wolności jasna gwiazda,
to Ojczyzna Matka żyje
Spod chmur woła Orzeł Biały
O młodzieży bądź gotowa
Dla Ojczyzny, dla jej chwały
Umieć cierpieć, żyć, pracować
Wojsko idzie…
Hej, wojsko idzie, muzyka gra
To polski żołnierz, idzie w kolumnie
Gdzie stąpi, tryska z kamienia skra.
Tak idzie mocno, tak stąpa dumnie
Lewa i prawa i lewa znów
W żelaznych hełmach, idą czwórkami
Baczność uczniowie, zdjąć czapki z głów
Sztandar powiewa nad żołnierzami
Sztandar to święty żołnierza znak.
W nim jego duszy moc i potęga
Skrzydłami bije jak wielki ptak
A złotym ostrzem do słońca sięga.
Baczność uczniowie, zdjąć czapki z głów
Przypatrzcie im się zanim was miną.
Żołnierz swą piersią obronił Lwów
I on był ranny nad Berezyną
On za was wylał serdeczną krew
I nieśmiertelną okrył się sławą.
On się nad Bugiem bił jako lew
I od zmęczenia mdlał pod Warszawą
Ziąb grzał żołnierzy, a karmił głód
A oni tylko ścisnęli wargi
Dwóch czasem miało jedyny but
Ale nie było czasu na skargi.
Tak wyglądają szaro jak pył
Twardzi i mocni, hardzi i niemi
Bo żołnierz ziemi nabiera sił
I wiernym synem swojej jest ziemi
Więc ich miłujmy za trud i znój
Oni są ziemi naszej puklerzem
Wiec ty pamiętaj chłopaczku mój
Że także będziesz żołnierzem.
Mogiła nieznanego żołnierza
Tam w pustym polu, samotna mogiła
Jesion wzniósł nad nią swych gałęzi kiście
Krzyż litościwie ramiona rozwiera
I płyną wolno żółte, chłodne liście.
W samotnym grobie, w pustym szczerym polu
Zamknięty może krzyk młodego życia
Może śpi serce pełne niepokoju
I zwiędłe liście drżą od jego bicia.
I nikt z nas nie wie kędy, w której stronie
Oczekiwały go w łzach oczy matki
Biegły ku niemu spracowane dłonie
Lat styranych czekały ostatki.
I może tylko ten miesiąc wyniosły
W godzinę zmroku, albo jakie rano
Usłyszał cichy jęk, a taki prosty
I taki żałosny: MAMO, MOJA MAMO.
Żołnierz nieznany, a tak wielki czynem
Święta nam dzisiaj jego mogiła
On dzisiaj WOLNEJ POLSKI synem.
Co jego śmiercią przedwczesną ożyła.
Nie miał orderów, jedna tylko wstęga krwi
Popłynęła mu poprzez mundur szary.
Lecz ta nić duszę z Polską sprzęgła
Życie zmierzyła według Bożej miary.
Bracie daleki, nieznany żołnierz
Niech śpi spokojnie twe serce ofiarne
Słuchaj: WOLNOŚCI DZWON w Polsce uderzył
Twe młode życie nie poszło na marne.
Przyjmij mnie Panie
O dobry Jezu, miły mój Panie
Idę do Ciebie na Twe wezwanie
I całe życie to stare i dziecięce
Oddaję Jezu w Twoje święte ręce.
Przyjmij mnie proszę, mój Panie miły
Bo dzisiaj nie mam już wiele siły
Chcę być tam z Tobą na wieczny czas
I w Twej Miłości, dalej, dalej trwać.
By Twoja Matka też mnie kochała
I w nieustannej opiece miała
Jej też oddaję swe życie całe
To piękne, długie, jakże wspaniałe.
Gdzie jesteś Panie
>Oczy moje mglą zachodzą
Coraz bardziej zmęczone
Dni moje tak prędko schodzą
Myślą nieograniczone
Wczoraj już było „jutro” przybędzie
Znowu niemocne i ciągle słabe
Tak mi tu pusto i ciemno wszędzie
Nikną już dla mnie życia dni blade
Minęła młodość i radość życia
Był w niej bieg jakiś – myśli i słowa
Dzisiaj to wszystko drzemie w ukryciu
Moje dążenia – zły los gdzieś schował
Gdzie jesteś Panie, gdzie Twoja wola
Tak zginająca wciąż wolę moją
Czyż już nie zmieni się moja dola?
Dzisiaj o swoją przyszłość się boję
Głowa opada, w oczach wciąż ciemno
Nie odchodź Panie, czuwaj nade mną
Spraw, niech się ocknę z marazmu tego
Broń mnie o Panie od wszego złego
Podaj mi rękę, zstąp z wysoka
Aby pocieszyć mą smutną duszę
Wszak tyś mym Bogiem, moją opoką
Z Tobą ja naprzód ciągle iść muszę
Za łaskę wielką, co z Twojej ręki
Codziennie na mnie tak hojnie spływa
Przyjmij o Panie serdeczne dzięki
Daj, abym była znowu szczęśliwa.
W małym kościółku
Kościółek stary otwarł wierzeje
Wiosna – w nie weszła wiosna radosna
Rozbłyskiem świateł ołtarz goreje
A w nim Maryja – Matka Litosna
W powodzi świateł, w kwiecie powodzi
Niebios Królowa – ku ziemi schodzi.
A kiedy przyjdzie Mateńka Boża
W żałobie nawet budzi nadzieję
Pod Jej spojrzeniem usypia troska,
Ból – nagle cichną. Życie się śmieje
I modlitewnym śpiewem wybucha
A Maryja – patrzy, współczuje i słucha.
Przecieka słońce poprzez witraże
Tęczowych blasków rzuca kolisko
Wiosna w róż pąki stroi ołtarze
Łan głów się ludzkich pochyla nisko
O Pani Świata, Niebios Królowo
W Swoją opiekę weź nas na nowo.
Pani łąk kwitnących, pól rosą lśniących
Pani róż białych i leśnych dzwonków
Wysłuchaj modlitw naszych gorących
Ty, która słuchasz pienia skowronków
I żab różańca i muszek brzęku
Matko, co dziecię – dzierżysz na reku.
Matko, coś przeszła przez wszystkie bóle
I wszystkie ludzkie poznała troski
Tobie zawierzamy nasze niedole
Ześlij nam w dusze Twój pokój boski
Spraw, by w nas także zakwitła wiosna
Ufna, szczęśliwa, czynna, radosna.
Wiersze okolicznościowe
Andrzejowi w dniu imienin
Z okazji imienin długoletniemu nauczycielowi historii Andrzejowi Jaskulskiemu w 2006 roku
Na świętego Andrzeja
Ponoć w polu nadzieja
Jeszcze jesień się chwali
A już zima w oddali.
Śnieżek prószy na drogi
Za nim idzie mróz srogi
Drzewa w czapy się stroją
Już się zimy nie boją.
W takim pięknym pejzażu
O czym Tobie się marzy?
Mój Andrzeju kochany
Jakie dalsze masz plany?
Jakie wznawiasz wspomnienia
Co się w Tobie z nich zmienia
Co napawa radością
Za czym tęsknisz z miłością.
Czy Twój Malbork się jawi
Z lat dziecięcych Twych krasie?
Co się czasem objawi
W różnych wspomnień Twych mieście.
Potem Twoje dorosłe lata
Do nich pamięć Twa wzlata
Praca w szkole, wśród dzieci
Do nich pamięć Twa leci.
Przypomina Ci dobre i złe chwile
Ale one Ci były zawsze dobre i miłe
Więc je wspomnij radośnie
A choć zima za pasem
Ty wybiegasz ku wiośnie.
Więc Ci życzę Andrzeju
Mimo lat twych upływu
Ciągłej wiosny w Twym życiu
Niech Ci sprzyja w ukryciu.
Teraz, gdy czas szybko upływa
Ty miło wypoczywasz
W swoim domku przy żonie
I przyjaciół swych gronie.
Ciesz się Andrzejku
Szczęściem i zdrowiem
Bądź dziarski i wesoły
Tak jak uczeń Twojej szkoły.
Kantata na 93-lecie urodzin Księdza Profesora Eugeniusza Werona
Mijają lata, przechodzą chwile,
Które głęboki sens życia głoszą
Do nich uśmiechasz się, Ojcze, mile,
One Ci wspomnień wiele przynoszą.
Najpierw: dzieciństwo sielskie-anielskie,
Pełne radości u kolan Matki.
-Wkrótce przeżycie bardzo bolesne,
Opłakiwane przez biedne dziatki.
Ale Tyś poznał drugą Matkę w Niebie:
Tę Najpiękniejszą i Nieskalaną,
Która się stała Matką dla Ciebie.
Ty – Ją witałeś codziennie rano.
Ją pokochałeś serdecznie, szczerze
I dla Jej Syna zostałeś kapłanem;
Jej swoją młodość złożyłeś w ofierze,
Wierząc, ze przez nią dobro się stanie.
Przeżyłeś Kopiec, także Ołtarzew,
Co stał się szkołą życia dla Ciebie;
Byłeś rektorem i prowincjałem,
Służąc dokoła wszystkim w potrzebie.
Uczyłeś rzeszę kleryków całą,
Ale też świeckim książki pisałeś.
Chciałeś, by wszyscy, tak jak potrzeba,
Poznali swoją drogę do Nieba.
I Sodalicja także pamięta
Dwudziestoletnią Twoją kadencję,
Kiedy co miesiąc, w Maryi święta,
Głosiłeś dla nas swe konferencje.
Także penitent, niejeden może,
Składa Ci dzięki za Twe posługi
Gdyś ukazywał mu drogi Boże,
Oddając na to nieraz czas długi.
Teraz w Otwocku liczysz swe lata;
A przeminęło – dziewięćdziesiąt trzy.
Za nie ku Bogu myśl Twoja wzlata,
Za to modlimy się także i my.
Czegóż Ci Ojcze życzyć w Twoje święto,
I jakie przekazać Tobie życzenia?
– Niechaj o Tobie w każdy dzień pamięta
Matka Najświętsza i go w lepszy zmienia.
Niech Ci uprasza ciągle więcej zdrowia,
Dużo radości i pokoju ducha,
Niechaj Cię co dzień od złego zachowa.
– Wierzę, że Ona próśb naszych wysłucha.
W imieniu sodalistek i własnym Zofia
Ołtarzew – Ożarów Mazowiecki 30.01.2005 r.
Saga o Państwie Kochańskich
Poznałam pewną miłą Rodzinę,
Panią Jadwigę z Mężem Zenonem.
Oboje grzeczni i bardzo mili,
Ostatnio w domu swym mnie gościli.
Wozili mnie też do swej świątyni,
W której się właśnie odpust odbywał.
Byli grzeczni, bardzo uczynni,
Więc wdzięczność dla nich w sercu swym chowam.
Pan Zenon woził swym samochodem
Młodych studentów aż z Ukrainy.
Odwiedził z nimi Żelazową Wolę
I Niepokalanów – Kolbego słynny.
W inną niedzielę, w sierpnia rocznicę,
Pojechaliśmy razem do Puszczy,
Gdzie ksiądz odprawił nam Mszę polową
I Apel Poległych odbył się w głuszy.
Potem poszliśmy głębiej do lasu,
Na wspólny piknik, bardzo temu radzi.
I spędziliśmy tam trochę czasu,
Jedząc przysmaki od pani Jadzi.
A było dobre to ciasto kruche,
O czym świadczyły jedzących miny,
Bo było smaczne, wcale nie suche,
Toteż zniknęło w ciągu godziny.
Były tam również kanapki z serem
Oraz pasztetem swego wyrobu.
I najwspanialsze ciasto na świecie,
Też pani Jadzi miłej wypieku.
Za te przysługi, i innych wiele,
Przyjmijcie Państwo podziękowanie.
Niech Wam – Bóg dobry swe łaski ściele
I niech nic złego Wam się nie stanie.
Z tym pobożnym życzeniem pozostaje Zofia Głodkowska
Ożarów Mazowiecki 30.08.2005 rok
Wiersz napisany i odczytany przez autorkę w dniu 30 maja 2009 roku w dniu spotkania klasowego.
Wychowankom swoim z lat 60-68 ubiegłego wieku
– wychowawczyni, 85-letnia Zofia Głodkowska
Kochani moi, wielkie to wesele,
Że dzisiaj się zebrało Was tutaj tak wiele
To rocznik młodzieńczy sprzed 40 laty
Przybył dziś radośnie do swej dawnej chaty,
W której przez lat osiem naukę zdobywał
Te młodzieńcze lata pamięć Wam przyzywa
Były piękne chwile, czasem łzy się lały
Mimo to był czas to piękny, wspaniały
Dziś gdy wspominamy te młodzieńcze lata
To serce nam rośnie, myśl ku niebu wzlata
Dziękujemy Bogu za to co już było
I za to co na dobre nam się obróciło
Przybyło nam, co prawda, tych latek czterdzieści
A w nich wspomnień wiele, pamięć ich nie zmieści
Cieszmy się więc Drodzy żeśmy znów są razem,
Że życie nas zbliża już za każdym razem
Zwłaszcza, że dziś ludzie tak od siebie stronią
Nam przyjaźń serdeczna będzie naszą bronią
A my hołd składamy Tobie dobry Boże
I za rok następny spotkamy się może?
Opracowanie Grażyna Lipska-Zaremba