Siostry Urszulanki SJK (Serca Jezusa Konającego) osiedliły się w Ołtarzewie w 1932 roku w podarowanym przez siostry Helenę (1880-1942) i Jadwigę (1870-1943) Siemieńskie (urodzone w Żytnie, córki Józefy i Kazimierza de Siemienice herbu Leszczyc) dworku z polem i ogrodem.
Na stronach Wirtualnego Muzeum możesz przeczytać czym zajmowały się siostry we wpisach:
Dom Sióstr Urszulanek SJK,
Tajne nauczanie u Sióstr Urszulanek SJK.
W niniejszym wpisie przedstawiamy udokumentowaną pomoc Sióstr Urszulanek osobom pochodzenia żydowskiego.
Pierwsze źródło – opracowanie Lecha Sedlaczka w książce „Walka mieszkańców Ożarowa z okupantem 1939-1945”
Pierwsze źródło to dwa wydania pracy zbiorowej o walce mieszkańców Ożarowa i okolic z niemieckim okupantem. Do jej powstania przyczynił się Lech Sedlaczek(1923-2023).
Dwa wydania książki „Walka mieszkańców Ożarowa z okupantem 1939-1945”.
„Walka mieszkańców Ożarowa z okupantem 1939-1945” z roku 1994, której wydawcą była Komisja Historyczna Koła nr 7 „Jaworzyn” Okręgu Warszawa-Powiat Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, 1994 – 233 stron
„Walka mieszkańców Ożarowa i okolic z okupantem w latach 1939-1945” z roku 2006, której wydawcą było Koła nr 7 „Jaworzyn” Okręgu Warszawa-Powiat Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, 2006 – 294 stron.
W obu wydaniach znajduje się opracowanie Lecha Sedlaczka „Udział sióstr Urszulanek w działaniach Armii Krajowej na terenie Ożarowa”. Pisze o prowadzeniu kuchni RGO, o tajnym nauczaniu na poziomie podstawowym i gimnazjalnym, o magazynie i dystrybucji broni dla oddziałów bojowych AK, o skrytce alarmowej AK.
W wydaniu z 1994 roku możemy też przeczytać:
„Dom Sióstr Urszulanek w Ołtarzewie często był azylem dla ludzi ściganych przez okupanta i zmuszonych do ukrywania się. Przez dłuższy czas Siostry ukrywały w swoim domu Żydówkę, doktora medycyny, Zofię Szymańską, znaną specjalistkę psychiatrii dziecięcej. Po wojnie dr Zofia Szymańska pisała w książce, pod tytułem: ‘Byłam tylko lekarką”, o swoim pobycie u Sióstr Urszulanek w Ołtarzewie”.
„U Sióstr ukrywany był także mały chłopiec żydowski do czasu, gdy udało się znaleźć bezpieczne miejsce dla niego w jednym z okolicznych majątków”.
Drugie źródło – książka „Byłam tylko lekarzem…” napisana przez dr Zofię Szymańską, ukrywaną w Ołtarzewie
Drugim źródłem jest wspomniana przez Lecha Sedlaczka książka dr Zofii Szymańskiej „Byłam tylko lekarzem…”.- Książkę wydano w 1979 roku a jej autorka zmarła w 1978 roku.
Książka Zofii Rosenblum-Szymańskiej „Byłam tylko lekarzem…”
W książce tej autorka pisze o swojej pracy zawodowej, o początkach dyscypliny lekarskiej – psychiatrii dziecięcej, której była współtwórczynią, o Domach Opieki dla dzieci, o swojej pracy społecznej. Jednocześnie jest to również zapis biograficzny opisujący losy Zofii Szymańskiej i jej dwóch młodszych sióstr Elizy i Stelli oraz rodziców.
Cieniem na całe życie położyły się lata wojny, okupacji, zamknięcia w getcie, utrata rodziny, trzyletnie ukrywanie się i trudne lata po zakończeniu wojny.
Zofia Szymańska ten najtrudniejszy okres swego życia opisała w rozdziałach: Okupacja 1939-1945, Lata 1946-1949.
Zofia Rosenblum-Szymańska (1888-1978), polska lekarz pediatra, neuropsychiatra i psycholog dziecięcy, współtwórczyni opieki zdrowotnej nad dziećmi w Polsce, pochodzenia żydowskiego.
Pochodziła z rodziny żydowskiej Rosenblumów. Ojciec Mikołaj ukończył Akademię Handlową w Wiedniu a matka Helena z Gordonów z Białegostoku szkołę muzyczna w Dreźnie. Miała siostrę Elizę urodzoną w 1890 roku i siostrę Stellę urodzoną w 1895 roku.
W 1915 ukończyła studia medyczne w Paryżu i tam obroniła doktorat.
W latach 1923-39 kierowała pierwszą w Polsce Poradnią Pedologiczną (Psychologia rozwoju dziecka).
Była lekarzem naczelnym Zakładu dla Dzieci Specjalnej Troski w Otwocku w latach 1928–1939.
Ojciec, Mikołaj Rosenblum zmarł w 1940 roku jeszcze po stronie aryjskiej. W październiku 1940 Zofia Szymańska znalazła się w getcie z matką, siostrą Stellą, jej mężem Zdzisławem i córką Jasią oraz z siostrą Elzą.
Matka zmarła w getcie śmiercią naturalną w 1942 roku.
Siostra, dr chemii, Stella Kon ze szwagrem Zdzisławem mieli ausweisy. Ich córką była urodzona w 1935 roku Jasia Kon. Stella miała papiery z niemieckiej firmy farmaceutycznej. Niestety nie mogli znaleźć osób, które udzieliłyby im schronienia po aryjskiej stronie.
Siostry Rosenblum. Od lewej: Zofia, Stella, Elza. Zdjęcie z książki „Byłam tylko lekarzem…”
Helena i Mikołaj Rosenblum = rodzice trzech sióstr. Zdjęcie z książki „Byłam tylko lekarzem…”
Pani Maria Łeszeżanka, pracownik Zarządu Miejskiego proponuje wpisanie Zofii do kolumny pracowników Wydziału Opieki Społecznej Zarządu Miejskiego i wyprowadzenie jej z getta. Siostra Stella prosi o zabranie jej córki Jasi. Przez znajomości po aryjskiej stronie szukają miejsca dla dziewięcioletniego dziecka.
Maria Leszeżanka (Łeszeżanka) c. Jana, ur. 19 października 1902 r. w Kołomyi. Pochowana na cmentarzu w Skolimowie.
W czasie II wojny światowej pracowała w Wydziale Opieki Społecznej Zarządu Miejskiego Warszawy, w trakcie której utrzymywała łączność z AK, w celu przygotowania punktów sanitarnych. Zajmowała się też nielegalnym wydawaniem dokumentów. Wykorzystywała również swoje stanowisko w akcji ratowania Żydów.
W lipcu 1942 roku zlikwidowano CENTOS (Centrala Związku Towarzystw Opieki nad Sierotami i Dziećmi Opuszczonymi), w którym pracowała Zofia Szymańska.
W sierpniu 1942 Zofia razem z siostrzenicą Jasią przedostała się na aryjską stronę. Jadą na Puławską 97 do zakładu dla chłopców moralnie zaniedbanych prowadzonego przez panią Marię Łeszeżankę i pana Salę. Jasię odebrała pani Lipcowa.(pracowała z tatą i szwagrem Zofii). Przez tydzień Zofia wracała do getta po pracy w zakładzie, bo nie mogła znaleźć dla siebie schronienia a nie miała pieniędzy aby wynająć pokój. W ostatniej chwili przypomniała sobie o Irenie Solskiej, która zabrała ją do siebie. Następnego dnia znalazła azyl u Sióstr Niepokalanek na Kazimierzowskiej, u siostry Wandy Garczyńskiej. Była tam 17 dni.
Jasia wielokrotnie zmieniała kryjówkę, w końcu została u Sióstr Niepokalanek u s. Wandy czasem na Kazimierzowskiej czasem w Szymanowie. Była ukrywana do kwietnia 1945 roku.
Na własną prośbę została ochrzczona i przystąpiła do I Komunii św.
„W końcu sierpnia 1942 roku siostra Wanda oznajmiła mi z radością, że za wstawiennictwem profesor Radlińskiej, przechowywanej w Zgromadzeniu ss. Urszulanek szarych, Matka Generalna Pia Leśniewska(link dodany przez WMOM ) zgodziła się urządzić mnie w jednym ze swych domów”.
„Pewnego więc poranka wyszłam w towarzystwie profesorowej Bogdanowiczowej, która dowiozła mnie do rogatki Wolskiej. Tam czekała nas bryczka z dwiema zakonnicami. […] do mej przystani, małego klasztorku w Ożarowie odwoziła mnie siostra Franciszka Popiel(link dodany przez WMOM)” .
„Gdyby mi ktoś powiedział, że spędzę w tym domu dwa lata i osiem miesięcy, bez prawa opuszczania go nawet na chwilę, otrząsnęłabym się ze zgrozą”.
Helena Radlińska (1879-1954) – polska pedagog, twórczyni pedagogiki społecznej w Polsce, profesor zwyczajny pedagogiki społecznej.
1939 Podczas okupacji została poważnie ranna. Cały jej dorobek, w tym materiały naukowe uległy spaleniu. Przebywała w klasztorze Sióstr Urszulanek SJK na warszawskim Powiślu, gdzie mając schronienie prowadziła tajne nauczanie. Dodatkowo była cały czas aktywna oświatowo i politycznie. Współpracowała m.in. z Armią Krajową, pisała poradniki, odezwy i programy społeczne.
1942–1944 Uczestniczyła w tajnym nauczaniu WWP. Jej miejscem zamieszkania stały się Skierniewice.
Pochodziła z żydowskiej rodziny Rajchmanów. Ojciec Aleksander był dyrektorem Filharmonii Narodowej a matka Melania z Hirszfeldów pisarką i publicystką.
„Wieść o zniknięciu siostry Stelli, załamała mnie. […} Wiedziałam, że los Stelci jest przesądzony, że już jej nie zobaczę. Od zażycia trucizny powstrzymywała mnie myśl o chorej Elzie (młodsza siostra) i o Zdzisławie (szwagier, mąż Stelli, ojciec Janiny). Muszę żyć! Jak? Przywykłam do aktywności, do podejmowania decyzji, do kierowania ludźmi”.
„Rzeczywistość doprowadzała mnie do stanu najgłębszej depresji, a wiedziałam, że nie wolno mi w nią popaść. Mój mózg pracował bezustannie i owładnęła mną jedna obsesja, jak skontaktować się z moimi, jak wydobyć ich z piekła.
[…] siostra Górska (Maria Urszula, link dodany przez WMOM) przyprowadziła do mnie swą rodzona siostrę, też urszulankę z klasztoru warszawskiego (Maria Andrzeja Górska, link dodany przez WMOM ). Stała się ona łącznikiem między Jasią a mną”.
„Dni spędzałam leżąc na łóżku i popadając stopniowo w stan, którego nie umiałabym określić naukowo. Był to półsen, półjawa. Przesuwały mi się przed oczami obrazy przeżyte w getcie”.
„Stopniowo siostry zaczęły mi podrzucać jakąś robotę. Siostra Górska dawała mi do przepisywania sztuczki teatralne przeznaczone dla dzieci. Siostra intendentka przysłała worek fasoli do łuskania. Po dłuższych naleganiach , [siostra Górska] wciągnęła mnie trochę w ich pracę (tajne nauczanie)i zaczęłam poprawiać zeszyty z geografii, przyrody, historii i języka polskiego. Pomagałam w układaniu tematów do wypracowań.
[…] Pod osłoną mroku mogłam schodzić do ogrodu”.
Zofia Rosenblum –Szymańska spędziła w klasztorze Sióstr Urszulanek w Ołtarzewie blisko 3 lata, do kwietnia 1945 roku. Opuściła schronienie, gdy miała 57 lat.
W swojej książce napisała też:
„Po wielu latach w świetle dokumentacji i relacji ludzkich dotarło w pełni do mej świadomości zdanie „Żaden kraj nie zapłacił takiej daniny krwi za pomoc okazaną Żydom jak Polska.
Bez porównania łatwiej jest demonstrować w obronie Żydów, jak to się działo w niektórych krajach zachodnich, niż przez lata ukrywać jednego z nich w Polsce”.
Zofia Rosenblum-Szymańska
Trzecie źródło – film Telewizji Polskiej i Wytwórni Filmów Dokumentalnych „Sprawiedliwi” z 1968 roku
Jest trzecie źródło potwierdzające bohaterską postawę Sióstr Urszulanek. To film „Sprawiedliwi” nakręcony w 1968 roku. W nim sama Zofia Szymańska idąc ulicą Zamoyskiego (czarną, ziemną drogą) przed dworkiem Urszulanek w Ołtarzewie opowiada o latach ukrywania się w jego murach.
Zofia Szymańska przed klasztorem Sióstr Urszulanek w Ołtarzewie w 1968 roku. Stopklatka z filmu „Sprawiedliwi”
Tak mówi w tym filmie:
Zofia Rosenblum-Szymańska w 1968 roku, stopklatka z filmu „Niezłomni”.
„Przyjechałam do Ożarowa za pośrednictwem pani profesorowej Bogdanowiczowej i babci Ranickiej. Ja to sobie zupełnie nie zdawałam sprawy z niebezpieczeństwa. Natomiast siostry wiedziały o tym bardzo dobrze na jakie niebezpieczeństwo się narażają. Jak się dowiedziałam po wojnie cały Ożarów wiedział że ja istnieję w tym domku ale nikt z publiczności nie puścił pary.
Do ogrodu schodziłam wieczorami. Natomiast cały dzień pomagałam dwom siostrom w pracy magisterskiej, pomagałam siostrze Górskiej w pracy doktorskiej, prułam stare ubrania, łuskałam fasole.
Siostry były w stosunku do mnie niezmiernie ludzkie. Kiedy miałam ten stan depresyjny zajmowały się mną więcej, kiedy była ostatnia akcja w getcie, kiedy zginęła moja druga siostra i mój szwagier. Wtedy naprawdę świat był dla mnie beznadziejny. To że nie wypiłam tego proszku cyjankali, który miałam stale przy sobie, to tylko dlatego, że miałam poczucie, że muszę żyć dla dziecka i że nie mam prawa tym naprawdę bohaterskim kobietom sprawić najmniejszego kłopotu.
W stosunku do Jasi siostry były niesłychanie macierzyńskie, że dziecko to wyszło z tej całej gehenny z tych wszystkich ucieczek, pod zupełnie normalnym układem nerwowym, i bez opóźnienia w nauce, to jest istny cud”.
Pod koniec filmu zawierającego relacje wielu osób niosących ratunek Żydom, narrator mówi: „Minęło wiele lat, zdawało się, że wszystko jasne i oczywiste, że nikt nie może mieć wątpliwości co do postawy polskiego społeczeństwa podczas okupacji.
Prezentują listy z najdalszych krajów od uratowanych Żydów, którzy nie zapominają komu zawdzięczają życie. Pada szacunkowa liczba tych osób – ponad 100 000.
My pamiętamy. A oni? Czy wszyscy pamiętają?”.
Ponownie oddają głos doktor Zofii Szymańskiej.
Zofia Rosenblum-Szymańska w 1968 roku, stopklatka z filmu „Niezłomni”.
„Pytano mnie czy w okresie likwidacji getta były przejawy antysemityzmu ze strony społeczeństwa polskiego. Cóż, cóż mogłam na to odpowiedzieć: W każdym społeczeństwie są męty, widziałam żydowskich szmalcowników, byli granatowi policjanci gorsi od Niemców. Ale, mogę tylko podkreślić, że na ratowanie jednego Żyda składały się bohaterskie wysiłki co najmniej 20 Polaków. I że postawa polskiego społeczeństwa była pełna heroizmu i najgłębszego poświęcenia.
Wstyd jest, że niestety należy powrócić do zagadnienia tak bolesnego po dwudziestu kilku latach. Wstyd jest, że są Żydzi, którzy zapomnieli o tym jak ich ratowano i zapomnieli o tym, że ich ojczyzną jest Polska
Bardzo bolesne jest to dla mnie, że muszę o tym wspominać”.
Wymienione we wpisie książki są dostępne w Bibliotece Publicznej im. Ireny Zarzyckiej w Ożarowie Mazowieckim.
opracowała Grażyna Lipska-Zaremba