Wspomnienie Zofii Rosenblum-Szymańskiej (1888-1978) dr medycyny, neuropsychiatry i psychologa dziecięcego, ukrywanej przez Siostry Urszulanki w klasztorze w Ołtarzewie od sierpnia 1942 do kwietnia 1945 roku.
Klasztor Sióstr Urszulanek w dworku w Ołtarzewie (od 1932 roku, zdjęcie z 1968 roku z filmu „Sprawiedliwi”.
Pochodzi z książki jej autorstwa wydanej w 1979 roku pod tytułem „Byłam tylko lekarzem…”.
Okładka książki Zofii Szymańskiej „Byłam tylko lekarzem…”
„Nadchodził rok 1944. W domu w Ołtarzewie zrobiło się ciasno. Do mego pokoju dokwaterowano chorą na gruźlicę siostrę, której zdrowie nie pozwalało wstawać z łóżka.
Dr Zofia Rosenblum-Szymańska
Zwiastuny klęski Niemiec stawały się coraz bliższe. Ilekroć siostry wchodziły teraz do mego pokoju, przynosiły pokrzepiające wiadomości. Wieść o Powstaniu w Warszawie spadła na klasztor jak grom. W macierzystym domu na rogu Wiślanej na Powiślu były 104 siostry i tłum uciekinierów. 1 sierpnia 1944 roku zginęły 4 siostry wynoszące rannych spod gradu kul.
Wszystkie siostry z Ożarowa miały w tragicznym, oblężonym mieście krewnych i przyjaciół. Mimo szarpiącego serce niepokoju ani na chwilę nie został zakłócony normalny tryb życia w klasztorze.
Trudno sobie wyobrazić, czym było dla nas wszystkich zakwaterowanie w Ożarowie oddziału dywizji Goeringa. Siostry zostały usunięte z pokoi na dole, respektowano tyko kaplicę. Ze zgrozą obserwowałyśmy samoloty szybujące każdego rana na Warszawę, podczas, gdy my żyliśmy we względnym spokoju, gdyż żołnierze i oficerowie nie tylko zachowywali się przyzwoicie, ale nawet obdarowywali siostry chlebem.
Wieści sączyły się skąpo. Dowiedziałyśmy się, że jeszcze jedna siostra zginęła, usiłując wynieść rannego spod ognia, że dzieci rzucają na czołgi butelki z benzyną, że dzielnica za dzielnicą są krwawo uśmierzane kosztem niezliczonych ofiar.
Zaczęła napływać fala uchodźców. W naszym małym domu schroniły się siostry z Wiślanej, w moim pokoju spało obecnie po 4 i 6 osób. Siostry dwoiły się, żeby wszystkich nakarmić, co nie było łatwe. Zasoby klasztoru były jednak ograniczone. Głęboko cierpiałam, że nie mogę w niczym przyczynić się do ulżenia doli sióstr, do opłacania choćby kosztów mego utrzymania. Byłam odcięta od wszystkich. O ile w 1942 roku i na początku 1943 miewałam od czasu do czasu (bardzo rzadko) wiadomości od przyjaciół w Warszawie, to po tym czasie już się nikt nie odzywał. Na próżno starałam się dowiedzieć o losach bliskich mi ludzi, po powstaniu było to już zupełnie Wspomnienia niemożliwe”.
Wspomnienia innych mieszkańców ulicy Zamoyskiego w Ołtarzewie
Wspomnienia Wojciecha Marcinkowskiego
Przy Zamoyskiego, w gospodarstwie państwa Wasiaków, dziadków Wojciecha Niemcy zainstalowali kuchnię polową. Przygotowane posiłki rozwozili do okolicznych, niemieckich posterunków.
Pracowała też przy ulicy Zamoyskiego piekarnia w gospodarstwie państwa Emlerów. Pieczywo było dostarczane również do niemieckich posterunków.
Wspomnienia Piotra Kochanka
Piotr zapamiętał z opowieści swojej babci Janiny:
Na wprost ulicy Reymonta, w gospodarstwie Bolesława i Janiny Kunce, Niemcy zainstalowali dwie kuchnie polowe, wkopane częściowo w ziemię. Praktycznie Niemcy zajęli całe gospodarstwo. Janinę z czwórką dzieci wyrzucili z domu. Pomieszkiwała w zabudowaniach gospodarczych i po sąsiadach, m.in. u państwa Kędzierskich z ulicy Sienkiewicza/J. Piłsudskiego – obecnie 1 Maja.
Natomiast po drugiej stronie Zamoyskiego, w gospodarstwie Stanisława Kunce, ojca Bolesława, dziadka Piotra, była duża stodoła. Zapełniła się ona uciekinierami z Warszawy.