Feliks Kietzmann urodził się 30 maja 1909 roku w Obornikach Wielkopolskich i tam został ochrzczony.
Miał dwóch braci i cztery siostry. Na jedynym zachowanym zdjęciu widzimy rodzinę Feliksa – rodziców oraz rodzeństwo (brakuje tam jednego brata).
Rodzice Feliksa byli właścicielami wodnego młyna odziedziczonego po przodkach. W latach 30. XX w. sprzedali młyn, zamierzając kupić znajdujący się w okolicy młyn parowy. Niestety zbiegło się to z nastaniem ogólnoświatowego kryzysu i galopującą inflacją, jaka nastąpiła wówczas w Polsce, i… w konsekwencji pozostali oni z walizką niewiele wartych pieniędzy. Rodzina zubożała, oboje rodzice Feliksa zmarli w ciągu jednego roku, a dzieci rozjechały się, próbując ułożyć sobie życie w trudnej rzeczywistości. Większość z niech zginęła w czasie II Wojny Światowej.
Przedwojenne losy Feliksa nie są dokładnie znane. Z przekazów rodzinnych wiadomo, że aby się utrzymać, m.in. malował obrazki, które oddawał do księgarni do sprzedaży. Ostatecznie trafił do Poznania, gdzie uczył się w szkole organistowskiej. Wtedy to jeden z profesorów stwierdził u niego tzw. słuch absolutny. Znajdowało to odzwierciedlanie w jego grze. Nigdy nie „biegał” palcami po klawiszach, aby znaleźć właściwy dźwięk, ale od razu trafiał w tonację, w której ksiądz zaintonował daną aklamację czy też pieśń.
Po ukończeniu szkoły przyjechał do Ołtarzewa wstępując do Seminarium księży Pallotynów jako kandydat na brata. Równocześnie rozpoczął pracę jako organista w kaplicy św. Wojciecha usytuowanej we dworze Kierbedziów w Parku Ołtarzewskim. Rodzina Kierbedziów przekazała dwór Towarzystwu Miłośników Ołtarzewa w 1928 roku, a kaplicę wyświęcono 25 marca tego samego roku.
Wtedy również założył swój pierwszy chór, który śpiewał na cztery głosy i dawał oprawę muzyczną liturgii sprawowanej w kaplicy. Chór przyjął nazwę „Lira”.
W Ołtarzewie poznał swoją przyszłą żonę Halinę z domu Białobrzeską (1922-1994), która śpiewała w jego chórze.
Feliks Kietzmann i Halina Białobrzeska pobrali się w 1939 roku.
Rodzice Haliny mieszkali w Ołtarzewie. Jej ojciec był stolarzem. Zginął w partyzantce w lasach Puszczy Kampinoskiej, rozstrzelany w trakcie jednej z obław, miejsce jego pochówku nie jest znane.
Po ślubie Halina i Feliks Kietzmann przez pewien czas mieszkali w domu teściów, a po jakimś czasie przenieśli się do mieszkania znajdującego się na piętrze drewnianego budynku stojącego przy ulicy 3 Maja 18 (róg Niskiej i 3 Maja, przy torach), na parterze którego funkcjonowało wówczas przedszkole. Tam urodzili się dwaj synowie Państwa Kietzmannów: Jerzy (1941) i Adam (1944).
Obecnie budynek ten już nie istnieje, a na tej działce znajduje się niewielki dom mieszkalny.
Nieopodal, w małym drewnianym budynku położonym przy przejeździe kolejowym biegnącym w osi ulicy Adama Mickiewicza (który istnieje do dzisiaj), Halina Kietzmann prowadziła niewielki sklep pasmanteryjno-galanteryjny. Dziś na tej parceli stoi pawilon pani Wandy Turskiej, w którym przez jakiś czas funkcjonował sklep mięsny.
Sklep Haliny Kietzmann działał w czasie okupacji i krótko po wojnie. Jak wiadomo, w tym okresie były ogromne trudności z zakupieniem jakichkolwiek towarów, a najpewniejszym sposobem na ich zdobycie okazywała się wyprawa do Łodzi. Feliks wielokrotnie się tam udawał, stosując dość powszechny wówczas sposób podróżowania: słysząc nadjeżdżający pociąg towarowy, podbiegał do torów, wskakiwał w biegu na stopnie wagonu, a stamtąd wdrapywał się na dach wagonu i jechał do Łodzi. Tam kupował potrzebne towary i w workach przywoził je do sklepu.
Czasy wojenne obfitowały w dramatyczne wydarzenia. Pewnego dnia w domu przy 3 Maja pojawiła się czwórka dzieci przyjaciół rodziny, państwa Kurków. Przyprowadziła je z Warszawy najstarsza z rodzeństwa, Henia. Okazało się, że ich rodzice zostali złapani przez Niemców w ulicznej łapance i wywiezieni do obozu. Feliks Kietzmann z żoną Haliną przygarnęli dzieci i wychowywali je jak swoje własne. Szczęśliwie państwo Kurkowie przeżyli obóz. Kilka miesięcy po zakończeniu wojny dotarli do Ożarowa i odebrali dzieci. Osiedlili się na Śląsku w Gliwicach, gdzie pan Kurek przez wiele lat prowadził gabinet dentystyczny.
Kolejne dwie osoby pojawiły się w domu Państwa Kietzmannów po upadku Powstania Warszawskiego. Były to dwie młode kobiety: Janina Olszewska i Jadwiga Jankowska. Udało im się uciec z transportu ludzi prowadzonych przez Niemców do obozu przejściowego dla ludności cywilnej Dulag 121 w Pruszkowie. Po przejściu przez pola doszły do Ożarowa i zapukały do drzwi państwa Kietzmannów. Feliks i Halina przygarnęli je i do końca wojny ukrywali u siebie, chroniąc przed wywózką do Niemiec. Obie panie do końca życia przyjeżdżały do Ożarowa na każde imieniny Haliny i Feliksa.
Wkrótce nastały równie mroczne czasy stalinowskie. Pana Feliksa zaczęli nachodzić pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa, namawiając go do donoszenia na księży. Kiedy uparcie odmawiał, rodzina Kietzmannów została wykwaterowana z ulicy 3 Maja, a sklepik obłożono wysokimi domiarami, co zmusiło Halinę do jego zamknięcia (w późniejszych latach miał tam swoją mini pracownię szewc). Po każdej z takich rozmów Feliks udawał się do Ołtarzewa i zdawał księżom dokładną relację z jej przebiegu, aby wiedzieli oni, jakie są knowania komunistycznej władzy względem nich i Kościoła.
Ponieważ w tym okresie Feliks pracował już jako organista w Ożarowie, rodzina Kietzmannów otrzymała od parafii mieszkanie w baraku stojącym koło drewnianego kościoła (dokładnie w tym miejscu znajduje się obecnie budynek Szkoły Podstawowej im. Wincentego Pallottiego). Tam w 1958 roku przyszedł na świat ich trzeci syn, Bogdan.
Parafia pod wezwaniem św. Stanisława Kostki w Ożarowie z siedzibą w Ołtarzewie, w której pracował pan Feliks, została erygowana dekretem biskupa Stanisława Galla z dnia 8 lipca 1939 roku. Dnia 8 września 1939 roku w nocy dwór Kierbedziów w Ołtarzewie, w którym znajdowała się kaplica, doszczętnie spłonął. Dopiero w 1945 roku na działce przy Poznańskiej będącej częścią majątku volksdeutscha Jana Leibrandta stanęły dwa drewniane baraki, z których jeden, w listopadzie 1946 roku został poświęcony na ożarowski kościół.
Oba budynki zostały zbudowane z wykorzystaniem elementów z rozebranych wcześniej baraków dla robotników stojących na terenie Fabryki Kabli. Z kolei materiały użyte do ich konstrukcji pochodziły z rozbiórki baraków z obozu przejściowego dla ludności cywilnej w Pruszkowie.
Początkowo w baraku mieszkalnym oprócz mieszkania organisty mieściła się dość spora sala teatralna. Potem barak przebudowano, likwidując salę teatralną i urządzając w tym miejscu salki katechetyczne (wcześniej lekcje religii odbywały się w jednej z zakrystii kościoła, gdzie rozstawiano krzesła dla dzieci).
Kontynuując pracę organisty w nowym kościele w Ożarowie, Feliks Kietzmann nadal prowadził założony przez siebie chór parafialny „Lira”. Zespół liczył około 25 osób. Chór śpiewał do około 1965 roku. Przez cały okres istnienia chóru prowadzona była jego kronika, ale niestety została ona zalana w czasie dużych opadów deszczu w roku 1997.
Próby chóru początkowo odbywały się w sali teatralnej, a po jej zlikwidowaniu przeniosły się do mieszkania organisty. Znajdowało się tam pianino, na którym uczyli się grać jego synowie. Adam jako kilkunastoletni chłopak czasami zastępował chorego ojca, grając na Mszy św.
Członkini chóru – Pani Teresa Ciarka – wspomina:
„Śpiewałam w chórze około 8 lat. Chyba do 1961 roku. Chór liczył około 25 osób. Śpiewaliśmy na cztery głosy. Ja śpiewałam sopranem. Uczył nas śpiewu i prowadził próby organista pan Feliks Kietzmann. Próby odbywały się zawsze w czwartki.
Za kościołem stał drewniany budynek, w którym była duża sala teatralna. Tam odbywały się próby. Chór nie dawał koncertów. Śpiewaliśmy po łacinie bo i Msze św. odprawiane były w tym języku. W każdą niedzielę śpiewaliśmy na sumie.
Chór brał udział w procesji Bożego Ciała, śpiewając przy każdym ołtarzu odpowiednie pieśni. Sztandar chóru również uczestniczył w procesji. Nie pamiętam czy podobnie było w procesji rezurekcyjnej.
Po procesji za kościołem robiliśmy sobie zdjęcie z księdzem proboszczem, panem organistą i naszym sztandarem.
Chór miał swój sztandar ze Świętą Cecylią, patronką muzyki kościelnej. Nad postacią świętej wyhaftowany był napis „Śpiewajcie Panu”.
Sztandar chóru był zawsze obecny w czasie ślubów zawieranych przez członków chóru.
Członkowie chóru byli ze sobą bardzo zżyci i zaprzyjaźnieni. Spotykali się dwa razy w roku z okazji świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, kolejno w domach jego członków.
Pan Kietzmann organizował też dla swojego chóru wycieczki.
Najczęściej jechano traktorem z przyczepą lub samochodem ze Spółdzielni w Ołtarzewie do Puszczy Kampinoskiej.
Był też współorganizatorem pielgrzymek parafialnych.
Feliks Kietzmann był człowiekiem wielu talentów i ogromnej aktywności. Poza prowadzeniem chóru założył również parafialny zespół teatralny, którego siedzibą była sala teatralna znajdująca się w budynku, w którym mieszkał. Występowali w nim głównie członkowie chóru. Teatr każdego roku wystawiał co najmniej trzy przedstawienia teatralne: jasełka, Misteria Męki Pańskiej a także sztuki „świeckie”.
Na zachowanym zdjęciu widzimy scenę pochodząca prawdopodobnie ze spektaklu wodewilu „Cud mniemany albo Krakowiacy i górale”, która była pierwszą operą narodową z muzyką Jana Stefaniego i librettem Wojciecha Bogusławskiego z 1794 roku.
W drewnianym kościele parafialnym Feliks Kietzmann przepracował jako organista 35 lat. Początkowo grał na starej fisharmonii, która nie miała napędzanego miecha, a powietrze do piszczałek musiało być tłoczone przy pomocy nożnych pedałów. Nazywało się to kalikowaniem. Często czynność tę wykonywali jego dwaj synowie ukryci pod nogami ojca.
Później w kościele zainstalowano prawdziwe organy. Zbudował je organmistrz pan Zygmunt Kamiński (o organmistrzach Kamińskich przeczytasz tutaj) z Włoch pod Warszawą. Miejsce dla organisty, organów i chóru było po prawej stronie od wejścia na około 1,5-metrowym podwyższeniu z barierką, natomiast piszczałki umieszczone były po lewej stronie od wejścia. Niestety po jakimś czasie instrument odmówił posłuszeństwa. W to miejsce zainstalowano kolejną fisharmonię, która na szczęście miała już miechy napędzane silnikiem elektrycznym. W końcu na chórze pojawiły się elektroniczne organy.
Łącznie pan Feliks Kietzmann przepracował jako organista ponad 50 lat.
Za swoja pracę i działalność został odznaczony papieskim Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice (Dla Kościoła i Papieża), jednym z wysokich odznaczeń Stolicy Apostolskiej, które mogą otrzymywać także osoby świeckie. Zostało ono ustanowione przez papieża Leona XIII 17 lipca 1888 dla upamiętnienia 50-lecia jego kapłaństwa. Jest on przyznawany w dowód uznania dla zaangażowania w pracę na rzecz Kościoła. Z wnioskiem o jego przyznanie Feliksowi Kietzmannowi wystąpił do Stolicy Apostolskiej Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński.
Halina i Feliks Kietzmann przeżyli w związku małżeńskim 49 lat. Dochowali się trzech synów i pięciorga wnuków.
Pochowani są na cmentarzu w Ołtarzewie.
Grażyna Lipska-Zaremba
Pamietam Pana Feliksa,byłem kolegą jego najmłodszego syna Bogdana. Zawsze bawiliśmy się razem z kolegami u państwa Kitzmanów w ogrodzie w cieniu dużego orzecha, lata 65-73.
Jacek Ryder
Pamiętam Pana Kietzmanna jeszcze ze starego drewnianego kościoła oraz jego charakterystyczną i wyjątkową grę na organach. Lubił dzieci i zawsze znajdował dla nich jakieś cukierki w kieszeniach P.S. Bardzo ciekawa wzmianka nt. materiałów użytych do budowy kościoła oraz salki katechetycznej…
Jolanta R.
Pingback: Bogumiła Dusza – część 1 – Ożarów – Wirtualne Muzeum Ożarów Mazowiecki